Fot. 123rf.com
Reklama.
Świetnie. Mamy listę, która zawstydzi nawet największych koneserów muzyki i redaktorów "Gazety Magnetofonowej".

Kýr önd Hæna

Islandzka odpowiedź na islandzkie nisze i depresje. Bjork przez ostatnie trzy lata trzymała ich w swojej piwnicy, aż ich brzmienie w pełni dojrzało. Swój debiut "Ég held að fílar eru betri en nashyrningum" nagrali podczas siedmiu nocy polarnych w skutym lodowcem wulkanie Snæfellsjökull.
Struny do ich gitar muszą fermentować dwa miesiące w brzozowych beczkach wraz z perkusistą, a klawiszowiec zamiast palców używa poroża renifera. Ich singiel "Ég hef mikið af tíma svo ég afrita setningu til klemmuspjald" masz od tygodnia ustawiony jako budzik.

Westley, Peacock, Shannon, Florence & Jarvis Quintent

Miles Davis jest dla słabych. Dlatego ty prawdziwy jazz znalazłeś na unikalnych nagraniach z sesji w jednym z nowoorleańskich klubów, który istniał tylko tydzień. Po śmiertelnym wypadku z udziałem pięciu muzyków i aligatora władze stanu odebrały mu koncesję na alkohol. Ale 4 minuty nagrane w systemie rolek Welte-Mignon zostały.

Fiona Janette Celery

Ma kwiecistą sukienkę i śpiewa o przyjaźni z delfinami. Raz prawie weszła na Listę Przebojów Trójki, ale wystraszyła się Dawida Podsiadło i speszona uciekła.
Niedowaga i niedowartościowanie. Podobno w czasie koncertów nie widać jej i nie słychać, bo chowa się za ukulele, a poza tym to nie chciałaby swoją obecnością nikomu przeszkadzać. Jej głośny inaczej debiut "I'm Still Breathing But I'm So Sorry" ze Spotify znasz już na pamięć.

McDonald Family & Old Spooky Dog

Banjo, mandolina - normalna rodzina.
Kiedy Mumford & Sons rozpoczynali na stogach siana swoje pierwsze próby, oni już zbijali z desek własną stodołę i zawieszali lampiony na sobotnią potańcówkę. Folk i country tak mocne, że za każdym razem, gdy ich słuchasz, czujesz się jak w Mrągowie w 1996 r. To nieważne, że urodziłeś się dwa lata później.

proZZac

Biały kruk: elektropopowy damsko-męski duet. Zapomnisz o The Dumplings. Zapis nazwy zaczyna się od małej litery (!), a dwie środkowe "Z" zapisane są czcionką o rozmiarze innym od pozostałych. Pierwsze trzy znaki nazwy tworzą słowo "pro" (w opozycji do noob), litery "ZZ" symbolizują porażenie prądem, a całość tworzy handlową nazwę znanego antydepresanta, bo są tak wyjątkowi i zagubieni we współczesnym świecie, że tylko muzyką potrafią wyrazić siebie.
Znajdziesz ich też na Snapchacie i Instagramie. Jeszcze nic nie nagrali, ale może pod koniec roku będzie EP-ka. Którą już jednak słyszałeś na SoundCloudzie.

DJ Bob Lazer

Poniżej przeczytasz coś, co wyda ci się bez sensu, ale działa na fanów dubstepu. Po prostu naucz się na pamięć, bo "WUB WUB WUB WOB WOB WOB WOB WOB IIIIIIIIIIIIIIIII WUB WUB WUB WOB WOB WOB WOB WOB refren hitu z lat 90 WUB WUB WUB WOB WOB WOB WOB WOB IIIIIIIIIIIIIIIII chwila na przyjęcie substancji niedozwolonej WUB WUB WUB WOB WOB WOB WOB WOB drop" to nowe "WOB WOB WOB IIIIIIIIIIIIIIIII WUB WUB WUB WOB WOB WOB WOB WOB".

Aynur Ezra Gong Project

Eksperymentalny multikulturowy kolektyw prezentujący wszystko, co najlepsze z Iranu i Korei Południowej, ale z europejskim twistem. Dla wszystkich, którym scena kurdyjska i mandryńska już się przejadła, a słowaccy klezmerzy są zbyt mainstreamowi.
To oni sprawili, że stałeś się fanem hipnotycznej syntezy fletni Pana z mongolskim śpiewem gardłowym do beatu wybijanego na czterdziestu dwóch mosiężnych gongach. Dostępne tylko na Spotify, bo Bartek Chaciński wykupił ich wszystkie płyty. Tak, na szpulach też.
To jest ASZdziennik. Wszelkie zespoły zostały raczej zmyślone, ale nie przesłuchaliśmy jeszcze całego Bandcampa.
Autorzy: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor, Łukasz Jadaś / @lukaszjadas