
Reklama.
– Polacy, nic się nie stało, nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało – taka pieśń zamiast hymnu Polski wyrwała się na Marszu Niepodległości z 10 tysięcy gardeł , wprawiając w osłupienie pozostałych uczestników wydarzenia.
Pech chciał, że grupy kibicowskie, zwane też kultywatorami pamięci o żołnierzach wyklętych, rozpoczęły występ, kiedy reszta marszu chciała śpiewać Mazurka Dąbrowskiego.
– No co? Szliśmy przez pół godziny w dymie z rac, wokół strzelały petardy i wybrzmiewały syreny policyjne. Nic dziwnego, że chłopcy poczuli się jak na stadionie. Naprawdę, wyluzujmy – tłumaczył kolegów Bimbus, jeden z zapiewajłów.
Problem w tym, że to nie był koniec. Bo zanim organizatorzy przebili się do wodzirejów, 10 tys. kiboli odśpiewało jeszcze "J***ć PZPN" i pieśń o Arce Gdynia, w której "świnia" jest najłagodniejszym określeniem.
Kto wie, ile ta kakofonia jeszcze by trwała, rozochoceni kibice szykując się na wieczorny mecz zaczęli jednak obrażać Rumunów.
I cały Marsz nareszcie mógł się dołączyć.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.
Autor: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor
Inspiracja: @KonradJelen