Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta / Monty Python
Reklama.
– Posłanka Beata Mazurek została przygnieciona na sejmowej siłowni przez odważnik o masie 16 ton, po tym jak zignorowała ostrzeżenia obsługi określając grawitację "wymysłem kolesi z Sądu Najwyższego" – dowiaduje się ASZdziennik.
– Pani poseł jak co dzień ćwiczyła na stepie z hantlami z przemielonych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, kiedy ktoś krzyknął, że z sufitu leci kilkunastotonowa bryła ołowiu – opowiada świadek zdarzenia.
Posłanka była jednak niewzruszona.
– Skończyły się czasy, kiedy coś sobie mogło latać, bo kolesie z Sądu Najwyższego sobie to postanowili. Teraz to suwere... – brzmiały jej ostatnie słowa przed wypadkiem.
Choć służby medyczne pojawiły się na miejscu już kilka minut później, dopiero po kilkugodzinnej akcji strażaków udało się uwolnić posłankę, która może już nigdy nie dojść do siebie.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, w wyniku traumy po uderzeniu, Beata Mazurek po raz pierwszy w życiu nazwała Andrzeja Rzeplińskiego profesorem.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone. (r)
A 16 ton wzięliśmy z tego kultowego skeczu: