Pierwsze ofiary kina 4D: 60 osób z odmrożeniami i ranami postrzałowymi po seansie nowego Tarantino
ASZdziennik
21 stycznia 2016, 15:29·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 21 stycznia 2016, 15:29
"Przez pomyłkę wpuściliśmy widzów do niewłaściwej sali" – tłumaczy w oświadczeniu prasowym rzecznik warszawskiego kina, w którym doszło do incydentu.
Reklama.
– To wszystko przez Samuela L. Jacksona! – skarży się nam jedna z osób, która była na feralnym seansie. – Że też musiał wycelować we mnie i strzelić! Na szczęście to tylko drobna rana postrzałowa – komentuje przebieg wydarzeń rozgorączkowany.
– Dawno się tak nie bawiłam, ale z drugiej strony zmarzłam jak jasny gwint i mam lekkie odmrożenia nóg i rąk – mówi nam inna uczestniczka seansu. – I choć jeśli chodzi o efekty specjalne 4D, kino stanęło na wysokości zadania, będę musiała złożyć reklamację z roszczeniem rekompensaty za leki na przeziębienie, które musiałam wykupić po zakończeniu projekcji – dodaje trzęsącym się głosem.
Jak się okazuje wszystkiemu jest winien roztargniony pracownik, który wpuścił widzów do niewłaściwej sali.
– Oficjalnie film grany jest tylko w wersji 2D – tłumaczy nam rzecznik kina, w którym odbył się feralny seans. – Nasz pracownik przez przypadek wpuścił widzów na salę 4D. Przepraszamy widzów i zapewniamy, że poniesie on karę porządkową.
Jak udało nam się ustalić, nieszczęsny bileter będzie musiał w ramach kary obejrzeć "Nienawistną Ósemkę" w tej samej sali, z takimi samymi efektami 4D co widzowie.
– Oby tylko nie okazało się, że dostanie tylko rakiety śnieżne na czas seansu – komentuje z ironią decyzję dyrekcji zaziębiona kinomanka.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty są jeszcze zmyślone.