
Reklama.
Nie tego spodziewał się prezydent Petro Poroszenko zapraszając do Kijowa Ewę Kopacz. Strony miały dyskutować o pomocy dla walczącej z rosyjskim separatystami Ukrainy i jej drodze na Zachód. Zamiast tego doszło do podziału kraju.
– Wraz ze stroną związkową doszliśmy do porozumienia w sprawie przekazania wschodniej połowy kraju Federacji Rosyjskiej – oznajmiła na konferencji prasowej polska premier w obecności skonsternowanego Poroszenki. – To dobra decyzja dla ukraińskiego górnictwa, ustaliliśmy, że żadna kopalnie nie będzie zamknięta i nikt nie straci pracy.
Kiedy prezydent Ukrainy odzyskał wreszcie mowę, miał wyjaśnić, że związki zawodowe nie prowadziły żadnego sporu z rządem, a na porozumieniu oprócz podpisu Ewa Kopacz widnieje sygnatura ambasadora Rosji. To jednak nie zbiło polskiego gościa z tropu.
– Po pierwsze, mnie rzekomy ambasador przedstawił się jako górnik. A po drugie, to maksimum, które udało się dla dobra waszego górnictwa wynegocjować.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.