logo
Reklama.
The Division
Ubisoft wymyślił sobie, że osadzi grę w Nowym Jorku, da ludziom otwarty świat , kilka karabinów i pozamiata. Otóż nie. Bo my wiemy lepiej jak wskazać im ponownie miejsce w szeregu.

Problem: Pamiętasz, jak hejtowałeś Ubisoft, za to, że wbrew zapowiedziom nie będzie w grze Brooklynu. A oni go na złość jednak dodali. Nie jest duży, ale jak w mordę strzelił, to jest Brooklyn. I ty nie wiesz, co z tym zrobić.

Rozwiązanie: Typowy downgrade obiecanego downgrade'u w stylu Ubi. Dawno nikt tak ci nie splunął w twarz. Oto firma, która ma gdzieś uczucia graczy, robi to znowu. Masz nadzieję, że zgniją. Nie uwierzysz już w żadną ich zapowiedż.

Season Pass
Problem: Na tydzień przed premierą pojawił się Season Pass zapowiadający trzy dodatki, nowe tryby i dużo broni. Co gorsza, ludzie to zaczęli kupować.

Rozwiązanie: To trochę skomplikowane, bo masz tu do shejtowania dwie strony. Zaczynasz oczywiście od Ubisoftu, który bezczelnie wyciął zawartość z gry. Co prawda jeszcze nie potrafisz ocenić rozmiar dziur w fabule i zawartości, ale wiesz, że uniemożliwią rozgrywkę. Nie zapomnij o deklaracji, że raczej poczekasz na GOTY, bo wszystkie gry tak kupujesz.

Co do jeleni, które kupują Season Passy, oskarż ich o Pay2Win i psucie branży. Gdyby nie oni, wszystkie dodatki byłyby od razu w podstawowej wersji jak przy Baldur's... Diabl... Morrowin... nieważne, kiedyś było lepiej, więc zamknąć ryje.

Przychylne recenzje


Problem: W sieci pojawiły się przychylne recenzje The Division. Recenzenci piszą, że podoba im się mechanika rozgrywki, odwzorowanie miasta i klimatyczne zmiany pór dnia. Co gorsza, tezy z recenzji potwierdzają też niektórzy gracze.

Rozwiązanie: Przecież to oczywiste. Wszystkie media siedzą w kieszeni producentów. Przypominasz, że żadna wysokobudżetowa gra AAA (nie przejmuj się, nikt nie będzie ci kazał rozwijać tego skrótu) nie dostała mniej niż 7/10 od pierwszego Ponga na Atari. Przypominasz, że Gamespot kiedyś coś tam i teraz też tak jest i niech opłaceni przez Ubisoft klakierzy na forach nie zaprzeczają, bo są po prostu śmieszni.

Podoba ci się
Problem: Dostałeś darmową kopię (nigdy nie kupujesz gier na premierę), zainstalowałeś, żeby poszukać glitchy i zrobić parę memów, zrobiłeś jedną misję, potem drugą i tak minął ci wieczór. Boisz się, że The Division zaczyna ci się podobać.

Rozwiązanie: To wszystko przez marketing. Gra była tak pompowana w mediach, że byłeś przekonany, że musi być kolejnym gniotem, który bez promocji zginąłby w pomroce dziejów. Gdy oczekiwania są tak obniżone, nietrudno sprawić korzystne wrażenie byle czym. Poza tym już widać, że to gra na góra miesiąc grania. Typowy wyciągacz pieniędzy.

Nie grałeś
Problem: Jesteś jednym z najaktywniejszych dyskutantów na forum i właśnie pomyliłeś fakty dotyczące pierwszej misji, więc okazało się, że jeszcze nie grałeś ani minuty.

Rozwiązanie
: Za dużo wiesz, żeby grać w ten crap. Obejrzałeś każdy trailer od pierwszego E3 aż do launch trailera. Twoja analiza poklatkowa z dyskwalifikującymi glitchami miała na Wykopie 45 wykopów i prawie trafiła na stronę główną. Przejrzałeś więc The Division na wylot. Jeśli ktoś nadal kwestionuje twoje kwalifikacje, przypomnij mu, że w żadnym materiale promocyjnym nie ma nawet wzmianki o end game.

Więc może go w ogóle nie ma.