Dramat warszawiaka. Poszedł na targ śniadaniowy, nie stać go już na żadne jedzenie w tym roku
ASZdziennik
30 sierpnia 2015, 11:12·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 30 sierpnia 2015, 11:12
Lokalność prawem, nie przywilejem? Nie na targu śniadaniowym.
Reklama.
– Dramat na jednym z warszawskich targów śniadaniowych. Jeden z bywalców wydał tak dużo, że nie stać go już na żadne jedzenie w tym roku – dowiaduje się ASZdziennik.
Początkowo nic nie zapowiadało dramatu.
– Nauczony doświadczeniami z poprzedniego roku, kiedy na śniadanie dla dwojga wydałem osiem rat stypendium ministra, postanowiłem wziąć tylko kanapkę i coś do picia – wspomina Maciej, doktorant na gender studies.
Niestety łatwiej powiedzieć niż zrobić.
– Co prawda kupiłem tylko kanapkę na chlebie z karmelizowanej rucoli i albańską aloesową wodę z fair trade, ale wiadomo jak to jest – opowiada. – Tu jakieś lody z siedleckiej brzozy, tam szaszłyk z bezglutenowego mchu, ktoś ci przy okazji wciska jarmużową lemoniadę, z której jeden grosz pójdzie na równościową szkołę w Syrii i tak dalej – wylicza Maciej, który szybko odkrył, że nie dość, że wydał całą gotówkę, to jeszcze wyczyścił kartę, na której miał cały budżet na jedzenie od rodziców.
Co jednak ważne, gdy wieść rozeszła się po targu, jego uczestnicy nie zostawili pechowego doktoranta bez pomocy.
– Chyba z dwadzieścia osób zrobiło sobie ze mną selfie z hashtagiem #zbieramyjedzeniedlaMaćka.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.