Fot. ©buzzfuss/123RF.COM
Reklama.
Brytyjski aktor jest znany z ekstremalnych metamorfoz na potrzeby filmowych wcieleń, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Jak poinformował agent Bale'a, pierwszy w kolejności padł Quetzalcoatl, jeden z najważniejszych bogów plemion Mezoameryki. Aktor zmierzył się z nim w opuszczonej świątyni pośród dżungli środkowego Meksyku.
Większym wyzwaniem było zmierzenie się z Kali, posiadającą dziesięć rąk hinduską boginią czasu i śmierci. Początkowo całkiem nieźle też radził sobie (zwłaszcza z unikami ciosów) posiadający cztery twarze Światowit. Ich upadek był jednak tylko kwestią czasu.
Po tych starciach wspięcie się na szczyt Olimpu było już tylko formalnością, a władca błyskawic Zeus nie miał szans z wijącym się gniewem w trzewiach aktora.
Jak donoszą nasze źródła w Hollywood, Bale'owi najtrudniej było sprostać Jahwe, jako że ten ma zwyczaj występować w trzech różnych formach: Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Szczyt Golgoty okazał się jednak idealną sceną pojedynku z trzema minibossami, i dopiero po pokonaniu wszystkich Bale uznał, że jest gotowy do roli.
Polska premiera "Thor: Miłość i grom" zaplanowana jest na 8 lipca. Z niepotwierdzonych źródeł dowiedzieliśmy się, że na film planują się wybrać też uśmiercone wcześniej bóstwa.
Do tego czasu powinny już zmartwychwstać, jak to mają w zwyczaju wieczne byty.
To jest ASZdziennik. Wszystkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.