
Reklama.
– W Polsce pojawiły się książki, dzięki którym dzieci będą mogły usłyszeć jak robi kurka, świnka lub kaczka nie narażając własnych rodziców na kompromitację – potwierdził ASZdziennk w jednym z warszawskich Empików. – Wystarczy przyłóżyć mówiący długopis Ting do ilustracji, by usłyszeć odgłos, jaki naprawdę wydaje wskazane zwierze.
Oznacza to, że rodzice nie będą musieli martwić się prawidłową akcentacją i tonalną barwą "muuu", "ihaha!" czy "chrum chrum". Nie tylko oni odetchnęli jednak z ulgą.
Fuszerka. Tak o udawaniu odgłosów zwierząt przez rodziców otwarcie mówi już bowiem co trzeci 5-latek. Z ankiet przeprowadzonych w przedszkolach wynika, że połowa dorosłych nie radzi sobie z udawaniem jak robi słoń, a większość myli ryk jelenia z zewem godowym klępy łosia.
– To było tak złe, że kaszka manna mi wystygła - ocenia występ swojego taty 6-letnia Amelka z Poznania. – Lew to mój ulubiony straszny zwierzak i czekałam na ciarki na plecach, a to zabrzmiało jak zwykły dachowiec.
– Wzięłaś na swoje barki ciężki repertuar, nie każdy ma odwagę zmierzyć się z huczeniem sowy - próbuje pocieszyć Kacper z Warszawy swoją mamę. – Niestety, tę walkę dziś przegrałaś: liczyłem że swoim wykonem przeniesiesz mnie do prawdziwej leśnej głuszy, a czułem się jak na karmieniu gołębii w parku.
Jak ustalił ASZdziennik, książki "Poznaję zwierzęta w ZOO" czy "Fascynujący świat dinozaurów" z długopisem Ting cieszą się popularnością nie tylko wśród dzieci.
– Mamy sygnały, że nagrania są wykorzystywane przez rodziców jako gotowce – usłyszał ASZdziennik od pracownika Empiku. – Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że podczas zabaw z dziećmi przedstawią im uczciwą, wierną interpretację.
To jest ASZdziennik dla długopisów Ting.