
Reklama.
25-godzinna doba pracy, godzina dłużej dla bohaterów filmów na znalezienie mordercy czy o 60 minut więcej na wypełnienie codziennej ramówki w telewizji całodobowej - to bezsprzecznie kłopotliwe aspekty awarii.
Jest jednak grupa, która z entuzjazmem powitała niespodziewaną zmianę.
– Na "25 godzinie" w Krakowie i tak miałem balować dzisiaj o godzinę dłużej, więc super. No i nareszcie uda się o godzinę odwlec niedzielny obiad u teściów – cieszy się w rozmowie z ASZdziennikiem Tomek, który odważnie chce stawić czoła nowej rzeczywistości.
Wtóruje mu Malwina, która w niedzielę od rana miała się uczyć do pierwszego w semestrze kolokwium na kulturoznawstwie, ale skoro rano przesunęło się o godzinę, zdąży teraz wziąć udział w imprezie w Forum nad Wisłą.
I nie przeszkadza jej perspektywa o godzinę dłuższych dyskusji z towarzyszami zabawy.
– Bez lęku, damy radę. Stoi za nami kilka tysięcy lat europejskiego dyskursu. A jak zabraknie tematów, może po prostu damy się porwać nieskończonemu szaleństwu? – uspokaja.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, choć obsługująca zegar szwajcarska Europejska Organizacja Badań Jądrowych (CERN) od razu wzięła się za usterkę, sprawa nie wygląda różowo dla fanów starego porządku.
Według kontraktu wszelkie awarie powinny być usuwane w ciągu doby.
Ale starej.
To jest ASZdziennik dla "25 Godziny".