
Reklama.
– To skandal, żeby tak rzucać dzieciom kłody pod nogi – mówi ASZdziennikowi zatroskana mama Kamila z Warszawy, który w ciągu zaledwie 170 minut musiał nie tylko napisać egzamin maturalny, ale także nauczyć się, jak go napisać. – Gdybyśmy wiedzieli, że w szkołach jest tak ciężko, przynieślibyśmy z domu chociaż nasze stare Nokie z T9 – żali się zrozpaczona kobieta.
Wszystko zaczęło się, gdy na pierwsze pytanie w części testowej Kamil chciał odruchowo odpisać "nwm lol". Szybko okazało się, że do dyspozycji pod ręką ma jedynie długopis.
– Starałem się zachować dobrą minę do złej gry, ale gdy po trzeciej literce nie wyświetliły mi się żadne sugestie, wiedziałem, że będzie już tylko gorzej – przyznaje oszołomiony 19-latek.
Kamil twierdzi, że udało mu się dokończyć egzamin, bo znał długopisy z dawnych opowieści swojej babki. Inni jednak nie mieli tyle szczęścia.
– Na początku musiałam radzić sobie oburącz, trochę jak z modelami z większą przekątną ekranu – wspomina z kolei 18-letnia Agnieszka. – Udało mi się wyryć PESEL, ale ledwie skończyłam szkicować GIF-a z Johnem Travoltą pod wybranym tematem wypracowania, a już skończył mi się czas i trzeba było wychodzić z sali...
Na sprawę zupełnie inaczej patrzą jednak czuwający w komisjach maturalnych nauczyciele.
– Nikt mi już nie powie, że matura nie testuje inteligencji – chwali przebieg tegorocznego egzaminu Michał G., nauczyciej jednej z podwarszawskich szkół. – Miło było patrzeć, jak uczyli się od siebie nawzajem. Podpatrywali swoje zachowania i próbowali się naśladować, a 19-latkowie pomagali nieco jeszcze niezdarnym 18-latkom – podkreśla.
Pierwsi uczniowie opuszczają już szpitale i szczęśliwie wracają przed ekrany, ale to nie koniec problemów związanych z tegoroczną maturą z języka polskiego.
Złożenie odwołania i zaskarżenie wyników do Ministerstwa Edukacji Narodowej zapowiedzieli już pierwsi uczniowie, którzy twierdzą, że ich arkusz nie reagował na multi-touch.
To jest ASZdziennik. Wszystkie wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś / @lukaszjadas